Dlaczego egzamin na prawo jazdy jest tak trudny, czyli ściemniane kursy na prawo jazdy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

Wokół egzaminów na prawo jazdy powstało wiele legend dotyczących trudności w zdaniu czy wręcz czepialstwie  egzaminatorów. Czy naprawdę jest ażtak trudno? 

 

Zasady szkolenia określa stosowne rozporządzenie Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej  (do pobrania pod artykułem). Akt prawny określa zarówno niezbędną ilość godzin poszczególnych etapów szkolenia w kursie na prawo jazdy ale i program szkolenia, wyraźnie teżmówi, że zajęcia praktyczne mogą być rozpoczęte dopiero po ukończeniu szkolenia teoretycznego.

Jak to jest w praktyce?

Bo za duże wymagania, bo egzaminatorzy czepiają się…

Portal interia pozwolił sobie na mały eksperyment-prowokację. Pani redaktor wykonała telefon do kilkunastu losowo wybranych ośrodków szkolenia kierowców w całej Polsce i słodkim głosikiem zapytała o przebieg szkolenia, podkreślając, że bardzo jej się spieszy z uzyskaniem prawa jazdy:

Nauka jazdy w Warszawie

– Kiedy rozpocznę jazdy z instruktorem, bo wie pan, zależy mi na czasie…

– Niech się pani nie martwi, może pani zacząć jeździć nawet od jutra…

– Ale ja słyszałam, że najpierw trzeba zaliczyć wszystkie wykłady, a dopiero po nich…

– To tylko teoria, proszę pani, a my mamy nowoczesne podejście i od razu jeździmy…

No tak, „nowoczesne podejście”, polegające na łamaniu prawa.

 

Nauka jazdy w Krakowie

– Dzień dobry, chciałam zapisać się na kurs na kategorię B. Jak najszybciej! Kiedy będę mogła rozpocząć jazdy?

– W każdej chwili, proszę pani, dzisiaj się pani zapisuje i może pani już dzisiaj zacząć!

– A wykłady?

– No, w międzyczasie będą i wykłady…

W „międzyczasie” czyli również wbrew przepisom. No, ale przecież cechą narodową wielu Polaków jest omijanie prawa, więc nie ma się co dziwić.

 

Nauka jazdy w Olsztynie

– Kiedy będę miała pierwsze jazdy?

– Kiedy tylko pani sobie życzy…

– Nie muszę najpierw zaliczyć wszystkich wykładów?

– Ależ skąd! Kto to pani powiedział? Wykłady i ćwiczenia prowadzimy równolegle.

„Równolegle” czyli znowu niezgodnie z prawem.

Podobnych odpowiedzi udzielono prawie we wszystkich ośrodkach.

Proszę zwrócić uwagę, że już na tym etapie, jeszcze przed rozpoczęciem kursu, ośrodki szkolenia wyraźnie wskazują kandydatom na kierowców, że przepisy można spokojnie omijać, że są one tylko na papierze.

Mało tego – nauki jazdy wypuszczają na miasto osoby które nie mają zielonego pojęcia o jakichkolwiek przepisach ruchu drogowego.

Więc testy na prawo jazdy są naprawdę aż tak trudne, czy po prostu nauki jazdy w ciężkich czasach oferują w superpromocjach przyśpieszone kursy nauki jazdy dopuszczając do egzaminu zupełnie zielonych kursatów?

Ankieta – nauka na placu

Interia.pl przeprowadziła wśród ankietę pytając kursantów jak odbywa się szkolenie na placu manewrowym nauki jazdy. 

Z odpowiedzi ankietowanych można było ułożyć trzy zasadnicze warianty.

  • Wariant I – instruktor uważnie obserwuje moje manewry na placu, na bieżąco koryguje i udziela wskazówek, stojąc lub chodząc przy samochodzie
  • Wariant II – instruktor stoi i przygląda się manewrom, ale w tym czasie rozmawia przez komórkę albo z kolegą, który do niego przyszedł i tylko od czasu do czasu zwraca mi na coś uwagę
  • Wariant III – instruktor zostawia mnie samego (samą) na placu i każe ćwiczyć manewry

W 8 przypadkach na 30 instruktor pozostawiał kursanta samego na placu, nakazując mu samodzielne ćwiczenie manewrowania bez żadnego nadzoru (wariant III). W jednym przypadków instruktor wręcz oświadczył kursantce: jak pani skończy, to proszę mi przynieść kluczyki od samochodu do biura (!)

Czy to jest szkolenie, czy tylko wypożyczenie samochodu do ćwiczeń?

Teoria w teorii

Zgodnie z obowiązującymi przepisami nauki jazdy powinny prowadzić dziennik zajęć, a w szczególności sprawdzać obecność kursantów na wykładach. Jak się okazuje, w praktyce też jest to często fikcja!

Z ankiety wynika, że tylko 6 kursantów na 30 potwierdziło, że obecność była sprawdzana na każdych zajęciach teoretycznych. W pozostałych 14 przypadkach obecność sprawdzano „sporadycznie”, a w 10 przypadkach wcale.

Przepisy stanowią także: Przeprowadzenie poszczególnych zajęć w ramach szkolenia jest potwierdzane w karcie przeprowadzonych zajęć każdorazowo po ich zakończeniu przez osobę prowadzącą zajęcia i osobę szkoloną.

Ponadto aż 22 osoby na 30 ankietowanych stwierdziły, że wcale nie miały 30 godzin lekcyjnych wykładów, ale znacznie mniej, od 5 do 15 godzin!

Nic dziwnego, że testy na prawo jazdy oblewa aż tak wiele osób.

Pierwsza jazda? Jedziemy na miasto!

Kolejne pytanie w ankiecie przeprowadzonej wśród 30 kursantów dotyczyło tego, w jakich warunkach odbywały się pierwsze jazdy w ruchu drogowym i czy osoba szkolona miała już na tym etapie szkolenia przynajmniej w stopniu podstawowym opanowaną technikę kierowania samochodem (obsługa pedałów, zmiana biegów itd.).

Okazuje się, że w 27 przypadkach na 30 pierwsze jazdy obywały się na ruchliwych ulicach i skrzyżowaniach miasta.

Trudno się zatem dziwić, że bardzo często spotykamy samochody z literą „L” jadące w żółwim tempie, a za ich kierownicami spoconych i przerażonych kursantów, którym jeszcze mylą się pedały i biegi. Jest to niepotrzebne stresowanie osoby szkolonej, a jednocześnie utrudnianie ruchu innym pojazdom.

Wprawdzie przepisy pozostawiają tu ośrodkom szkolenia dowolność, ale logiczne wydaje się, że taka nauka, kiedy to kursant niedostatecznie jeszcze panuje nad pojazdem, nie powinna mieć miejsca w intensywnym ruchu, ale na pustych, spokojnych uliczkach albo wręcz na placu manewrowym. Dopiero po nabraniu przez kursanta minimum wprawy powinno się odbywać jazdy w intensywnym ruchu miejskim.

Zachowanie instruktra podczas szkolenia

Ankietowanym 30 osobom zadano pytanie, czy podczas prowadzenia nauki jazdy w ruchu miejskim instruktor zajmował się wyłącznie obserwacją poczynań osoby szkolonej i sytuacji na drodze, czy też wykonywał także inne czynności.

25 kursantów na 30 stwierdziło, że instruktor prowadził rozmowy przez telefon komórkowy albo wysyłał sms-y, 5 stwierdziło, że spożywał kanapki. 1 osoba opowiedziała, że instruktor podczas jazdy… czytał gazetę!

 

Kolejne pytanie odnosiło się do tego, czy instruktor w czasie szkolenia wdawał się w utarczki z innymi kierującymi. 7 osób stwierdziło, że to zdarzało się, a 3 wskazały nawet, że wysiadał z auta i robił awanturę innemu kierującemu lub pieszemu, używając przy tym wulgarnych słów.

Trudno zatem dziwić się, że na drogach dochodzi do różnych ekscesów, a nawet pobić, jeżeli już instruktor pokazuje przyszłemu kierowcy, jak należy rozwiązywać konflikty.

Nie ulega też chyba wątpliwości, że instruktor podczas jazdy powinien zajmować się wyłącznie szkoleniem, a nie rozmowami przez telefon czy spożywaniem posiłków. Ciekawe, czy ten miłośnik prasy, który zajęty był gazetą, potrafiłby skutecznie zareagować, gdyby nagle kursant skręcił na chodnik albo zajechał komuś drogę…

Nauka jazdy poza obszarem zabudowanym to fikcja!

Przepisy zakładają, że w ramach 30 godzin praktycznej nauki jazdy 4 godziny powinny realizowane poza obszarem zabudowanym, w tym na drogach o dopuszczalnej prędkości powyżej 70 km/h.

Spośród 30 ankietowanych kursantów tylko 1 osoba potwierdziła, że podczas nauki jazdy zdarzyło się jej wyjechać poza miasto. W pozostałych przypadkach nauka odbywała się wyłącznie na obszarze zabudowanym, najczęściej wokół WORD-u, w którym miał być zdawany egzamin.

Czy można się zatem dziwić, że świeżo upieczeni kierowcy po ukończeniu kursu i zdaniu egzaminu nie mają zielonego pojęcia o jeździe poza obszarem zabudowanym, o wyprzedzaniu przy dużych prędkościach, o zachowaniu bezpiecznego odstępu? Jazda z prędkością podwyższoną (w stosunku do 50-tki na obszarze zabudowanym) stanowi obowiązkowy elelement egzaminu.

Ci ludzie uczą się więc na własnych błędach, co często kończy się tragicznie nie tylko dla nich, ale także dla innych.

 

Kursanci nie znaja ani przepisów ani swoich praw

Zazwyczaj osoby przychodzące na kurs do nauki jazdy nie mają zielonego pojęcia o cytowanym na wstępie rozporządzeniu dotyczącym szkolenia. Wiedzą tyle, ile usłyszą od znajomych albo przeczytają na internetowych forach lub w mediach.

Nieuczciwe ośrodki szkolenia bazują na tym i dlatego większość wymagań nie jest przestrzegana.

Bardzo rzadko zdarza się kursant, który zwróci instruktorowi uwagę, by nie rozmawiał przez komórkę, by na placu manewrowym nie zajmował się czymś innym, tylko szkoleniem. Ponadto występuje tu często źle pojmowana relacja nauczyciel – uczeń. Instruktor objawia się więc w oczach osoby szkolonej jako mistrz kierownicy, który wie wszystko i sam doskonale jeździ. Wystraszony kursant, niepewny swoich poczynań za kierownicą , po prostu obawia się zwrócić uwagę na cokolwiek instruktorowi.

Żadna z ankietowanych przeze mnie 30 osób nie wspomniała kierownikowi OSK ani słowem o nieprawidłowościach, o których potem opowiadała mi w sondażu, nie wniosła żadnego zażalenia, nie domagała się zmiany instruktora.

„Zimowa (wiosenna) obniżka oraz promocja”

To hasło marketingowe jednej ze szkół nauki jazdy. Jak najprościej zawalczyć o klienta? Ceną. Ale jak sprawić aby kurs na 790 zł opłacał się? 

Oto wypowiedź pewnego instruktora prowadzącego od 20 lat ośrodek szkolenia: wielu moich kolegów – właścicieli OSK konkuruje ceną i to w sposób bardzo skuteczny, chociaż bardzo nieuczciwy. Zamiast 30 godzin wykładów 5 godzin, bezpłatne materiały powielone na ksero i reszty niech się kursant sam nauczy w domu. A kto to sprawdzi? Biuro ośrodka, pomoce dydaktyczne, filmy, plansze, duża oświetlona sala? Bzdura! Biuro jest w kawalerce, w jakiejś piwnicy czy w baraku. Samochody? Stare, zdemolowane rzęchy. Instruktorzy? Smarkacze, którzy sami mają prawo jazdy dopiero od dwóch lat. Nikt tego, proszę pana nie kontroluje, to jest dżungla! No i taki ośrodek oferuje cenę za kurs 700 zł, podczas gdy ja, prowadząc uczciwie i zgodnie z przepisami ośrodek, muszę pobrać od klienta 1500 zł. No i kto do mnie przyjdzie?

Granica opłacalności prawidłowo przeprowadzonego kursu naki jazdy daleko 1000 zł!

Fikcja goni fikcję

Wśród instruktorów jest sporo ludzi z pasją, o dużej wiedzy, którzy naprawdę chcą przygotować kandydatów na kierowców nie tylko do zdania egzaminu, ale także do bezpiecznej jazdy w przyszłości.

 

Niestety, w naszym kraju fikcja goni fikcję, zakłamanie obłudę i coraz mniej jest profesjonalistów. Nie tylko zresztą w dziedzinie ruchu drogowego.

 

Szkoleniem kierowców zajmują się więc nie tylko profesjonaliści o wysokich kwalifikacjach, ale często też – niestety – ludzie przypadkowi, którzy zajęli się tą działalnością licząc po prostu na szybką kasę.

 

Są ośrodki szkolenia idące na skróty, omijające przepisy, obniżające na siłę cenę kursu, by pozyskać jak najwięcej klientów, oczywiście kosztem jakości szkolenia. W ten sposób naprawdę dobre, profesjonalne ośrodki stoją na straconej pozycji, bo dla klienta – też niestety – liczy się zazwyczaj wyłącznie cena kursu.

 

Po części kursanci sami są sobie winni

Sami kursanci wymuszają ośrodkach takie postępowanie. Jeśli wykładowca w OSK zacznie sprawdzać listy obecności na wykładach, zacznie zwracać uwagę na absencję albo odmówi wydania zaświadczenia o ukończeniu kursu, to taki ośrodek szybko straci klientów. Wielu instruktorów opowiadało, że kiedy uznali, iż dana osoba musi jeszcze dokupić 10 godzin jazd, bo nie daje sobie rady, to przychodził do kierownika ośrodka tatuś z awanturą: „Chce pan wyłudzać ode mnie forsę? Moja córka doskonale jeździ, ja to wiem!”

 

Artykuł nie jest żadną nagonką na nauki jazdy. Przeprosiny należą się tym wszystkim solidnym, uczciwym, rzetelnym instruktorom i właścicielom OSK, którzy profesjonalnie wykonują swoją pracę, jeśli poczuli się dotknięci powyższymi słowami.

Źródło: interia.pl

{phocadownload view=file|id=2|target=s}

{phocadownload view=file|id=3|target=s}