Poświadczył nieprawdę w czasie egzaminu na prawo jazdy?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

Wrocławska prokuratura zarzuca egzaminatorowi poświadczenie nieprawdy w czasie egzaminu na prawo jazdy.

 

Do zdarzenia doszło w styczniu 2013 roku. To miał być egzamin na prawo jazdy kat. B jak każdy inny. Jarosław B. pełnił wówczas funkcję egzaminatora. A wśród 12 egzaminowanych osób była Kinga P.

– Przed rozpoczęciem egzaminu egzaminator przystąpił do sprawdzenia zgodności danych osób egzaminowanych z okazywanymi przez nich dowodami osobistymi. Wtedy okazało się, że Kinga P. zapomniała zabrać z domu dokumentów. Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury egzaminator  powinien odmówić Kindze P. przystąpienia do egzaminu – mówi Małgorzata Klaus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

 

Egzaminator dopuścił jednak kobietę do egzaminu, która do jego zakończeniu miała mu okazać dowód osobisty. Kinga P. o pomoc telefonicznie poprosiła swojego ojca, który miał dostarczyć jej dowód. W tym czasie kobieta za zgodą egzaminatora przystąpiła do rozwiązywania zadań z teorii.

 

– Rozwiązywanie testu ukończyła w kilka minut, ale nie użyła przycisku „zakończ” na wyraźne polecenie Jarosława B. Wtedy egzaminator nakazał jej odsunięcie się od stanowiska. W tym czasie Kinga P. kilkakrotnie telefonowała do ojca, żeby ustalić, kiedy przywiezie dokumenty. Rozmowy były prowadzone w obecności Jarosława B. i bez jego sprzeciwu – dodaje rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

 

Ojciec kursantki nie zdążył na czas przywieźć dokumentów, dlatego Jarosław B. nie zaliczył kobiecie egzaminu. To jednak nie koniec, bo w dokumentach egzaminacyjnych mężczyzna zamieścił adnotację o przerwaniu egzaminu Kingi P., która jego zdaniem miała korzystać z niedozwolonej pomocy.

 

– Zapis ten nie odpowiadał prawdzie, ponieważ Kinga P. rozwiązała testy bezbłędnie, nie korzystając z pomocy innych osób, czy też niedozwolonych materiałów – podkreśla Małgorzata Klaus.

 

Teraz śledczy zarzucają Jarosławowi B. poświadczenie nieprawdy w czasie egzaminu. Mężczyzna nie przyznaje się do winy i tłumaczy, że Kinga P. w czasie egzaminu rozmawiała przez telefon i chodziła po sali, a to oznacza, że korzystała z niedozwolonej pomocy. Egzaminatorowi grozi kara pięciu lat pozbawienia wolności.